-
Przejściowi
Niby nic nadzwyczajnego. Tłum takich samych jak my ludzi. Dzieci, matek, babć i kilku osamotnionych w tym żeńskim tłumie mężczyzn, na których spoglądam podejźliwie. Łańcuszek tworzy się już od wejścia aż do pokoju-straganu, który „obsługuję“. Mam uważać, żeby każdy brał tylko to, co naprawdę potrzebne i myślał przy tym o innych. Stoję na straży sprawiedliwości i solidarności, choć tutaj takiej funkcji wcale nie potrzeba. Niektóre kobiety nic nie chcą brać, tylko ustawiają się, żeby oddać ubranka, z których ich dzieci już wyrosły (w końcu i na obczyźnie dzieci rosną…), inne kobiety biorą te ciuszki i oglądają je, podstawiając do okna, pod słońce, jakby sprawdzały, czy nie fałszywe. To raczej spontaniczna…